Do bulwersującej sytuacji doszło w klubie sportowym MOSiR Sparta Zabrze. Młodzi piłkarze wywalczyli awans do prestiżowej I ligi juniorów, po czym nastąpiła cała masa zdarzeń, w efekcie których drużyna została wycofana z rozgrywek na kilka dni przed startem sezonu, a ostatecznie się rozpadła. Swojego oburzenia nie kryją rodzice zawodników, trenerzy pracujący z zespołem, a nawet jeden ze sponsorów – wychowanek Sparty Zabrze – który wycofał się ze wspomagania klubu. Zarząd Sparty za zaistniałą sytuację obarcza rodziców i trenera, który z zawodnikami wywalczył awans, rodzice i trener natomiast winy dopatrują się w działaniach zarządu. Sprawa jest na tyle poważna, iż szef komisji rewizyjnej Rady Miasta Zabrze Grzegorz Turek zapowiedział w klubie kontrolę – jest to możliwe, gdyż Sparta Zabrze pobiera miejskie dotacje.
CZYTAJ TEŻ: Przejechał przez rondo i uderzył w ogrodzenie. Był pijany – W Zabrzu
Wielki sukces młodzieżowej drużyny Sparty Zabrze
Juniorzy Sparty Zabrze w sezonie 2022/23 zdobyli mistrzostwo w II lidze wojewódzkiej A1 Junior i awansowali do I ligi wojewódzkiej A1 Junior. To był wielki sukces klubu od wielu lat! Młodzi piłkarze znaleźli się wśród 16 najlepszych śląskich zespołów młodzieżowych. Były medale, gratulacje, uściski prezesów, jednak nie przyszło zawodnikom zagrać ani jednego meczu z najsilniejszymi na Śląsku rywalami. W czerwcu po zakończeniu sezonu zrezygnował trener, a potem nastąpiła cała kaskada zdarzeń, których efektem było wycofanie drużyny z rozgrywek. Finalnie zespół został rozwiązany.
Ogniska zapalnego tej skandalicznej historii, z tego co udało nam się ustalić, należy doszukiwać się w relacjach pomiędzy zarządem klubu a trenerem, który wspólnie z drużyną wywalczył awans. Co ciekawe, relacje te zaczęły pogarszać się już w 2022 roku.
Współpraca na linii zarząd – trener
Trener Michał Budny, jak przekazał prezes Sparty Zabrze Andrzej Cieślik, objął drużynę Juniorów A1 po poprzednim trenerze w marcu 2022 roku. Był zatrudniony w szkole, co było powiązane z drużyną Sparty, którą prowadził. Jak ustaliliśmy, i co potwierdza również zarząd klubu, trener miał bardzo dobre relacje z zawodnikami i ich rodzicami.
– Niestety od grudnia zeszłego roku nasza współpraca nie układała się dobrze, trener nie pojawiał się na ważnych spotkaniach klubowych, zebraniach z trenerami, a przez blisko miesiąc nie potrafiliśmy się z nim skontaktować. Zaniedbywał także dokumentację dotyczącą drużyny, m.in. comiesięczne raporty z treningów były dostarczane ze sporym opóźnieniem. W styczniu zespół jechał na obóz, a wszystkie dokumenty z tym związane musiał przygotować ktoś inny – mówi prezes Sparty Zabrze Andrzej Cieślik. – Mówiąc ogólnie, trener nie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Już w tym momencie były powody do zerwania współpracy, jednak postanowiliśmy jako zarząd, dać trenerowi drugą szansę. Kilka dni później otrzymałem od trenera wiadomość SMS „dziękuję za danie drugiej szansy” – dodaje.
Z zarzutami zarządu nie zgadza się trener, który uważa je za kłamstwa i konfabulacje. Jak mówi, przełom grudnia i stycznia to okres świąteczno-noworoczny i w klubie nie odbywają się żadne zajęcia, ogólnie jest to czas wolny dla zawodników i trenerów.
– Zajęcia prowadziłem do 16 grudnia i wznowiłem je zgodnie z planem 10 stycznia. Byłem na krótkim urlopie i przechodziłem rekonwalescencję po operacji, nie miałem żadnego obowiązku, ani tym bardziej ochoty, żeby kontaktować się z kimkolwiek z klubu. Pomimo tego odbyłem w tym czasie rozmowę telefoniczną z kierownikiem styczniowego obozu i rozmowę z wiceprezesem Brysiem – odpowiada trener Michał Budny. – Jeśli chodzi o dokumentację, nigdy nie przygotowywałem dokumentów związanych z obozem; za całość dokumentacji odpowiadali kierownicy obozów. Chciałbym też zobaczyć tego SMSa o „drugiej szansie”, bo on się tak ma do rzeczywistości, jak relikwia szczebla z drabiny, która się śniła św. Jakubowi. Na zebrania faktycznie przestałem chodzić w okolicach marca. Byłem na trzech, które dotyczyły obniżenia mojego wynagrodzenia, nic na nich konkretnego nie ustaliliśmy, więc uznałem, że kolejne sobie daruję – dodaje.
Prezes Cieślik, zarzucając trenerowi nieterminowość przekazywania miesięcznych raportów treningowych, tłumaczy to w kontekście rozliczania otrzymywanych dotacji.
– Dwa razy w roku składamy oficjalne raporty do Urzędu Miejskiego, które powstają na bazie miesięcznych raportów każdego z trenerów. W grudniu i czerwcu musieliśmy złożyć do Urzędu zbiorcze dokumenty, gdybyśmy tego nie przygotowali na czas, moglibyśmy stracić część lub całość dotacji – wyjaśnia.
– Nie przypominam sobie sytuacji, by przez brak mojego raportu klub miał stracić część lub całość dotacji. Nawet odchodząc z klubu, wysłałem panu Brysiowi raporty za dwa ostatnie miesiące pracy zgodnie z wcześniej ustalonym terminem – odpowiada na zarzuty prezesa Michał Budny.
Klub nie przekazał nam informacji jakoby przez zaniechania trenera stracono dotację.
Jak twierdzi trener Michał Budny, klub ma wobec niego nieuregulowane zobowiązania finansowe.
– Pieniądze, które klub mi jest winien, odzyskuje obecnie firma windykacyjna, bo mnie jest na to szkoda czasu i energii. Dodam tylko, że gdy pan Bryś dostarczył moją ostatnią fakturę panu Cieślikowi, ten chciał ją potargać, czego świadkiem był pan Hubert Jaromin, jeden ze sponsorów i sympatyków klubu – mówi.
Zarząd Sparty Zabrze twierdzi natomiast, że do momentu zakończenia współpracy, wszystkie należności były regulowane na bieżąco, a były nawet miesiące, kiedy trener otrzymywał wynagrodzenie z góry. Na dopytywania naszego dziennikarza o wystawiane przez trenera faktury i ewentualne zaległości sprawy się komplikują:
– Ta sprawa jest aktualnie wyjaśniana, ponieważ pojawiły się niejasności z ostatnią fakturą, która trafiła do klubu po zakończeniu współpracy. Główna księgowa uważa, że kwota na niej powinna być inna niż wskazana. Sprawa jest w toku – tłumaczy wiceprezes Jarosław Bryś.
Na spotkaniu z zarządem, które – co ciekawe – odbyło się w obecności prawnika, nasz dziennikarz dopytywał, czy Sparta Zabrze ma jakieś zaległości finansowe wobec trenera Michała Budnego. Prezes wraca do roku 2022.
– 12 grudnia (2022 roku – przyp. red.) trener wystawił fakturę za cały miesiąc pracy i zniknął. Nie świadczył pracy, a w międzyczasie był na L4, więc powinien część wynagrodzenia nienależnego za ten okres zwrócić. Główna księgowa rozliczyła wynagrodzenie za ten okres w miesiącu styczniu. Opóźnień w przypadku wypłat trenera Michała Budnego nie było – odpowiada na precyzyjnie postawione pytanie prezes Andrzej Cieślik.
– O datach i kwotach na fakturach zawsze decydował pan Cieślik, więc jeżeli wystawiłem fakturę 12 grudnia, to tylko i wyłącznie na polecenie pana Cieślika. Trudno też żebym zniknął, skoro 14 grudnia rozgrywaliśmy sparing, na którym widziało mnie co najmniej 150 osób. Oficjalnie treningi, jak już wspomniałem, zakończyliśmy 16 grudnia, a potem do 10 stycznia nie było zajęć – wyjaśnia trener Budny.
„W czerwcu za pośrednictwem wiadomości mail trener Michał Budny zrezygnował z dalszej współpracy z klubem” – informuje zarząd Sparty Zabrze.
– O mojej rezygnacji poinformowałem pana wiceprezesa Brysia przez komunikator WhatsApp. Nawiasem mówiąc, była to jedyna osoba w zarządzie, z którą dało się rzeczowo i kulturalnie rozmawiać – mówi trener Michał Budny. – Wszyscy wiedzą, że kilkakrotnie informowałem zawodników i rodziców, że zamierzam odejść z klubu, ale przez wzgląd na nasze relacje i cel, który przed sobą postawiliśmy, nigdy tego nie zrobiłem. Konkludując, wynik mojej współpracy z chłopakami i rodzicami mówi sam za siebie. Rezultat działań zarządu też mówi sam za siebie – podsumowuje.
Rodzice zabrali karty zawodników
Kiedy rodzice zawodników dowiedzieli się, że trener nie będzie już prowadził drużyny, zabrali karty zawodników (tzw. karty amatora), zastrzegając, że jeśli wróci trener Budny lub inny trener, którego zaakceptują piłkarze i sytuacja w klubie będzie jasna, karty zostaną oddane.
Zarząd, jak mówi wiceprezes Sparty Jarosław Bryś, prowadził rozmowy z rodzicami w celu utrzymania drużyny.
– Ustaliliśmy z rodzicami (pod koniec czerwca – przyp. red.), że jeszcze przed wyjazdem zespołu na obóz letni w lipcu, spróbujemy znaleźć nowego trenera, którego obie strony zaakceptują. Podjęliśmy kroki w tym kierunku, jednak znalezienie trenera w tak krótkim czasie, a był to bodajże tydzień do obozu, było prawie niewykonalne i niestety nie udało się – mówi wiceprezes Bryś.
Obóz
Jak dodaje wiceprezes, rodzice nalegali, żeby w tej sytuacji zawodnicy pojechali na obóz z trenerem Michałem Budnym. Jako że trener nie był już pracownikiem klubu, i nie można było formalnie zorganizować wyjazdu w ten sposób, pieniądze przeznaczone na obóz niezwłocznie zwrócono rodzicom. Rodzice sami zorganizowali prywatny wyjazd z trenerem Michałem Budnym do Zakopanego.
Zgoła inną wersję podają rodzice.
– To nieprawda, że pieniądze zostały zwrócone niezwłocznie. Wnioskowaliśmy o to pisemnie, ale obóz sfinansowaliśmy z własnych środków. Dopiero w trakcie naszego pobytu w Zakopanem pieniądze zaczęły do nas spływać. Drugą sprawą, dużo ważniejszą, jest to, że obóz zorganizowany przez klub formalnie w żaden sposób nie został odwołany i to w gestii klubu leżał obowiązek znalezienia zastępstwa. Zapewniano nas, jeszcze w czerwcu, przed wyjazdem, że trener będzie. Termin wyjazdu się zbliżał, a my dalej nic nie wiedzieliśmy – mówi Barbara Schoepe, mama jednego z zawodników. – W tej sytuacji padł pomysł, żeby wyjątkowo mógł pojechać trener Budny, którego o to poprosiliśmy. Zgodził się, natomiast zarząd już nie. Zorganizowaliśmy wyjazd na własną rękę – dodaje.
Tę wersję potwierdza Janusz Mytych – drugi rodzic, z którym rozmawialiśmy.
Przerwa w treningach i nowy trener
Po przyjeździe drużyny z Zakopanego, jak mówi wiceprezes Jarosław Bryś, był krótki okres zawieszenia, nie było treningów.
– To był na pewno błąd, przepadły cztery jednostki treningowe. Następnie odbyło się jeszcze jedno spotkanie z przedstawicielami rodziców, którzy zapewniali, że można to jeszcze uratować, że zawodnicy, którzy trenowali po przyjeździe z obozu w innych klubach, wrócą. Niestety nie wrócili i zostaliśmy postawieni w takiej sytuacji, że kiedy już zatrudniliśmy nowego trenera, to pracował on praktycznie z dwunastoma piłkarzami – wyjaśnia tok zdarzeń wiceprezes Jarosław Bryś.
I tutaj co innego twierdzą rodzice. – Drużyna po przyjeździe z Zakopanego nie trenowała dwa tygodnie. W tym czasie trwały rozmowy z nowym trenerem, który wyraził chęć przejęcia drużyny od razu po przyjeździe z obozu. Zresztą nowy trener zdążył poznać się z drużyną już w Zakopanem. Dane kontaktowe trenera zostały przekazane zarządowi, niestety żadnej decyzji nie było. Część zawodników widząc, że nic się w klubie nie dzieje, zaczęła trenować w innych klubach – wyjaśnia Barbara Schoepe.
Czy zarząd wiedział, że jest trener chętny do przejęcia drużyny właściwie od zaraz?
– Posiadałem taką wiedzę, ale były też prowadzone rozmowy z naszym trenerem, żeby przejął tę drużynę na stałe. Niestety nie zdecydował się – odpowiada wiceprezes Jarosław Bryś.
Drużyna wciąż nie trenowała, a mogła – twierdzą rodzice.
– W klubie był trener, który zgodził się przejąć drużynę do momentu objęcia jej przez nowego szkoleniowca. Nie rozumiemy, dlaczego tak właśnie się nie stało – mówi Barbara Schoepe. – Mam wrażenie, że to wszystko było robione celowo. Każda inicjatywa wychodziła od nas, nie odczuwaliśmy w ogóle wsparcia ze strony zarządu – twierdzi.
Był trener, który zgodził się czasowo przejąć drużynę?
– Oficjalnej informacji w tym temacie nie otrzymałem – mówi prezes Andrzej Cieślik. – Została złożona, jak już wspomniano, propozycja jednemu z naszych trenerów, żeby przejął zespół na stałe – dodaje prezes Cieślik.
W nieco innym tonie wypowiada się inny członek zarządu.
– Były prowadzone pewne kuluarowe rozmowy, gdzie jeden z naszych trenerów wyraził chęć przeprowadzenia dwóch, trzech treningów, jednak to nie rozwiązywało problemu – mówi z kolei Mateusz Cieślik, wiceprezes Sparty Zabrze.
– Dlaczego więc drużyna nie trenowała? – pyta Barbara Schoepe, a wtóruje jej Janusz Mytych.
O tym, że drużyna juniorów Sparty Zabrze potrzebuje nowego trenera, późniejszy trener dowiedział się na obozie w Zakopanem, gdzie przebywał ze swoimi podopiecznymi.
– Jako że w moim klubie kończyła mi się umowa, wyraziłem chęć do poprowadzenia tego zespołu. Rozmowy na początku prowadzili ze mną rodzice, natomiast 13 lipca skontaktował się ze mną wiceprezes Sparty Zabrze Jarosław Bryś. Odbyliśmy wstępną rozmowę, ale kontakt się urwał. Po tygodniu zatelefonował do mnie drugi raz, wyraziłem wtedy chęć przyjazdu do Zabrza, ale znów przez tydzień była cisza. Po dwóch tygodniach od pierwszej rozmowy rozpocząłem treningi z drużyną. Myślę, że ten czas przestoju, braku decyzji, był kluczowy dla losów tego zespołu – powiedział nam trener Piotr Riabowski z fundacji Polish Soccer Skills, która organizuje obozy, półkolonie i wakacje sportowe w różnych miastach Polski.
Jak mówi, od początku bardzo zaangażował się w prowadzenie drużyny, w której widział spory potencjał. Nie czuł jednak wsparcia.
– Od czasu obozu w Zakopanem miałem stały kontakt z panią Barbarą Schoepe, mamą jednego z zawodników, to ona przekazała kontakt do mnie zarządowi Sparty Zabrze. Takiego zaangażowania nie czułem natomiast ze strony władz klubu. Gdy przyjechałem do Zabrza, co było dla mnie dziwne, nie spotkał się ze mną cały zarząd, był tylko pan wiceprezes Bryś, zresztą w ogóle nie poznałem panów Cieślików. Udało nam się jednak ruszyć z treningami 1 sierpnia, było na nim 13 zawodników. Z drużyną trenowałem do 9 sierpnia – wtedy odbył się sparing w Wodzisławiu Śląskim. Po tym meczu zostałem poinformowany, że zespół będzie rozwiązany, gdyż chłopców jest za mało – przedstawia przebieg zdarzeń trener Riabowski.
Trener podkreśla, że przez ten czas zdążył zżyć się z drużyną, prowadził również rozmowy w celu pozyskania nowych zawodników.
– Przy dobrej woli i zaangażowaniu wszystkich stron, zespół mógł wystartować w I lidze juniorów. W mojej wieloletniej karierze trenerskiej nie spotkałem się z sytuacją, by w takich okolicznościach, kiedy drużyna awansuje, została rozwiązana. Dodam tutaj, że większość z tych chłopaków była z rocznika 2006, a zrobili awans w roczniku starszym. To naprawdę byli perspektywiczni chłopcy, szkoda, że to zaprzepaszczono – konkluduje trener Piotr Riabowski.
Drużyna wycofana z rozgrywek
Jak mówi wiceprezes zarządu Jarosław Bryś, drużyna nie przystąpiła do rozgrywek z powodu zdekompletowania. Na treningach, które wznowiono na przełomie lipca i sierpnia, jeszcze przed przystąpieniem do rozgrywek, trenowało średnio 12 zawodników.
– Istniało duże ryzyko, że przy tak małej liczbie piłkarzy zespół się nie utrzyma, a wycofanie drużyny w trakcie sezonu, naraziłoby klub na poważne konsekwencje, w tym kary finansowe. Przed meczem sparingowym w Wodzisławiu Śląskim, krótko przed rozpoczęciem rozgrywek, podjęliśmy jeszcze jedną próbę ratowania tej drużyny; poinformowaliśmy zawodników o sparingu i chcieliśmy uzyskać deklarację czy będą na meczu. Sparing się odbył, ale było tylko 13 zawodników. W tej sytuacji nie widzieliśmy możliwości kontynuowania pracy nowego trenera z tak małą grupą. Byliśmy zmuszeni podjąć decyzje o wycofaniu drużyny z rozgrywek. To nikomu z nas się nie podobało, bo tak nie powinno zakończyć się 6 lat pracy wykonanej przez piłkarzy, zarząd i trenerów – wyjaśnia Jarosław Bryś.
– To, że zawodników było mniej, to się zgadza. Ale dlaczego? Sytuacja w klubie była niejasna – niezrozumiała dwutygodniowa przerwa w treningach – i część zawodników z obawy, że nie będą za chwilę nigdzie grali, zaczęli treningi w innych klubach. Powtarzam, wszystkie inicjatywy wychodziły od nas, rodziców – twierdzi Barbara Schoepe.
O tym, że drużyna jest rozwiązana, i co potwierdziliśmy, zawodnicy dowiedzieli się przez komunikator w sowich telefonach podczas powrotu z Wodzisławia Śląskiego – ostatniego sparingu na kilka dni przed rozpoczęciem rozgrywek.
– Chłopcy w tym autobusie płakali – mówi Barbara Shoepe i dodaje, że busa na wyjazd sfinansowali z własnych środków.
Jak twierdzi Janusz Mytych, jeden z przedstawicieli rodziców na licznych spotkaniach z zarządem, relacje na linii zarząd-rodzice zaczęły psuć się, gdy rodzice zadawali więcej pytań, m.in. o sprawy finansowe.
– Mam wrażenie, że dopóki płaciliśmy składki i o nic nie pytaliśmy, wszystko było ok. Kiedy tylko zaczęliśmy dopytywać o sprawy finansowe, jak kształtują się poszczególne wydatki, stosunek zarządu do nas się zmienił – mówi.
Wycofał się sponsor
Jak się dowiedzieliśmy, co potwierdzili również członkowie zarządu, jeden ze sponsorów czasowo wycofał się ze wspomagania Sparty Zabrze.
– To, co chciałbym odnośnie tej bulwersującej sytuacji powiedzieć, a właściwie słowa, których powinienem użyć, nie nadają się do cytowania w prasie. Złożyłem w klubie oświadczenie, w którym poinformowałem zarząd, że zawieszam sponsorowanie Sparty Zabrze. Uważam, że chore ambicje i ego rządzących zniszczyły cały dorobek tych młodych chłopaków i trenera Michała Budnego. Nie zgadzam się z obecną polityką zarządu i do czasu, kiedy władzę sprawują panowie Cieślikowie wstrzymuję swoją pomoc – powiedział nam Hubert Jaromin, wychowanek klubu, wieloletni piłkarz, a obecnie właściciel firmy WPHU JAROMIN.
2 tysiące złotych za wyszkolenie zawodnika… ?
„Przez prawie dwa miesiące nie umieli znaleźć trenera, gdy już rodzice znaleźli trenera, to trzy dni przed startem rozgrywek rozwiązali drużynę, informując o tym zawodników za pośrednictwem aplikacji Messenger. Dzień później żądali od klubów, w których zawodnicy chcieli kontynuować karierę, po 2.000 złotych ekwiwalentu za wyszkolenie. Nic dodać, nic ująć. Sparcie Zabrze życzę wielu sukcesów i powodzenia w następnych latach, bo jest to niewątpliwie klub, który na to zasługuje” – oświadcza trener Michał Budny.
Sprawa budzi ogromne emocje. W poniedziałek, 28 sierpnia, podczas sesji Rady Miasta Zabrze jeden z radnych wniósł o przeprowadzenie w Sparcie Zabrze kontroli. Szef komisji rewizyjnej radny Grzegorz Turek już ją zapowiedział.
Źródło: W Zabrzu