W poniedziałek 20 grudnia Rada Miasta znanym już stosunkiem głosów 13:12 uchwaliła przyszłoroczny budżet. Jak przeważnie bywa w takich sytuacjach, koalicja rządząca budżet chwaliła, a opozycja – ganiła. Nic w tym dziwnego, ot polityka. Spróbujemy dla Państwa z żartem, ale jednak serio streścić debatę poprzedzającą głosowanie.
CZYTAJ TEŻ: Kto wywiezie śmieci? „Odpowiemy na piśmie” – W Zabrzu
Ogólnie o budżecie i całkiem serio. W przyszłorocznym budżecie zaplanowano dochody w wysokości 1 mld 105 mln zł, w tym dochody bieżące w kwocie 933 mln zł, natomiast wydatki w wys. 1 mld 175 mln zł, w tym wydatki bieżące w kwocie 912 mln zł. Na inwestycje przewidziano ponad 263 mln złotych. Deficyt wyniesie 69 mln zł. Ma zostać pokryty głównie pożyczkami i sprzedażą papierów wartościowych.
– Główne inwestycje zostaną poczynione w zakresie komunikacji drogowej. Będzie to m.in. budowa dwóch centrów przesiadkowych, z których jedno powstanie przy ul. Goethego, drugie w Rokitnicy. Ponadto zamierzamy przeprowadzić projekt przedłużenia Alei Korfantego na odcinku od skrzyżowania ul. Heweliusza do ul. Brygadzistów. Wciąż powstawać będą trasy rowerowe, ulice, chodniki… tak oczekiwane przez mieszkańców poszczególnych dzielnic – mówiła podczas sesji prezydent Małgorzata Mańka-Szulik.
Gimnastyka języka. Bardzo trudne zadanie podczas poniedziałkowej sesji miał radny Janusz Bieniek (Skuteczni dla Zabzra), przewodniczący Komisji Budżetu i Inwestycji. Musiał bowiem przedstawić opinię swojej komisji, która nie była pozytywna – jej brak był w części efektem tego, że dwóch radnych PiS, a więc koalicjantów Skutecznych dla Zabrza, podczas głosowania wstrzymało się od głosu. Gimnastykował się jak mógł przewodniczący Bieniek, dwoił i troił, nawet tchu czasem brakowało na myśl, że trzeba choć przeczytać (w umiejętny sposób) wyniki głosowania w nadziei, że publika nie dosłyszy, co tak naprawdę się stało – taką sprytną taktykę przyjął Janusz Bieniek, by wprost nie wybrzmiało, iż jego komisja nie zaopiniowała projektu przyszłorocznego budżetu pozytywnie.
Fontanny radości. Marek Biliński (taki polski JM Jarre) nagrał swego czasu genialny utwór – Fontanna Radości. Tę sympatię do fontann widać również w działaniach miejskich władz. Jak się można było spodziewać, tej sympatii nie podzieliła radna Agnieszka Rupniewska (KO-NZ), która suchej nitki na planowanym budżecie, a także na całej polityce Małgorzaty Mańki-Szulik, nie zostawiła.
– Ile powstało fontann, a ile placów zabaw? Ile fontann, a ile basenów? Ile fontann, a ile tężni solankowych? Wreszcie, ile fontann, a budynków mieszkalnych? – pytała agresywnie Agnieszka Rupniewska.
Radna zwróciła również uwagę, że Zabrze zostało wpisane przez agencję Fitch na listę obserwacyjną ze wskazaniem negatywnym, a także na blisko 70-milionowy deficyt budżetowy, który zwiększy już i tak ogromny dług miasta. Podkreśliła też m.in. zadłużenie wobec ZUSu spowodowane prolongatą składek pracowniczych w jednostkach miejskich za listopad i grudzień, a przy tym spore środki na promocję jednostek miejskich. Jej uwadze nie umknęły długie kolejki i wieloletnie oczekiwanie na mieszkania komunalne, czy też remonty toalet szkolnych wykonywane w ramach Budżetu Obywatelskiego.
Jedni kochają konie, drudzy kochają psy. Prezydent Zabrza odniosła się do dosyć agresywnej wypowiedzi radnej Rupniewskiej, nazywając ją „słowotokiem”.
– Widzę, że pani ulubionym określeniem są fontanny. Fontann w mieście jest około pięciu, zrewitalizowaliśmy je pozyskując środki zewnętrzne. Myślę, że mieszkańcy po trosze się cieszą. Gdyby pani tego nie zauważyła, to zapraszam do Parku Miejskiego zobaczyć, jak oblegana jest fontanna w ciepłe dni. Myślę, że nie inaczej jest przy ul. 3 Maja, więc punkt widzenia zależy od punktu siedzienia. Jedni kochają konie, a drudzy kochają psy – odniosła się do „fontannowych zarzutów” prezydent Zabrza.
Czyste powietrze Żbikowskiego. Radny Kamil Żbikowski (Lepsze Zabrze), podobnie jak Agnieszka Rupniewska przyjrzał się sporym środkom przekazanym na promocję jednostek miejskich i zaproponował, by zabrać stamtąd 400 tys. zł i przeznaczyć tę „kroplę” na walkę ze smogiem. Jego propozycja, jak się można było spodziewać, nie przypadła do gustu decydentom.
Rosnący dług i… kredyt wyborczy? Radny Marian Rau (KO) m.in. oprócz problemów mieszkaniowych starał się unaocznić zabrzański dług, który dla wielu jest abstrakcją niczym matematyka dla tumana w szkole.
– Proszę Państwa, ja nie wiem, czy sobie zdajcie z tego sprawę, ale kto dokładnie przeczytał budżet i WPF (wieloletnia prognoza finansowa – red.), ten wie, że w 2023 roku szykuje się nam kolejny kredyt na kwotę 170 mln zł. Do tego, żeby było śmieszniej, to tak jest skonstruowany, że w pierwszych dwóch latach po 50 milionów, a dopiero w następnych po 40, 30 milionów. Jest to po prostu, jakby na to nie patrzeć, w dużej mierze kredyt wyborczy. Spłacać go będziemy do 2048 roku – przestrzegał radny Rau.
Kilkugodzinna turystyka industrialna. Do problemów związanych z rentownością mocno akcentowanej przez władze miejskie turystyki poprzemysłowej odniósł się radny Przemysław Juroszek (KO).
– Jeśli chodzi o turystykę poprzemysłową, tak naprawdę nie ma tu wartości dodanej. Sama idea i sam pomysł jak najbardziej, tylko proszę zauważyć, że do każdego turysty przyjeżdżającego do Zabrza dokładamy około 80 zł z budżetu miasta. My powinniśmy z tego tytułu mieć wpływy do budżetu, a nie wydatki. I to jest ten największy problem, który jest związany z turystyką poprzemysłową. To się nazywa fachowo „turystyka kilkugodzinna” – turysta najczęściej przyjeżdża autobusem albo samochodem, zostawia go na parkingu i tak naprawdę poza sklepikiem, który tam jest, to ten turysta czasami nawet nie zje tutaj obiadu, tylko wraca do Katowic, albo nawet do Krakowa. Nie ma gdzie zjeść, nie ma gdzie przenocować. Wielu ludzi, którzy tu przyjeżdżają, widzą puste miasto – punktował turystykę industrialną władzy radny Juroszek.
– Jedno miejsce pracy w turystyce generuje od 4 do 6 miejsc pracy w koło. Ludzie chcą zjeść, ludzie chcą spać, ludzie się przemieszczają, ludzie kupują pamiątki. Tak że, proszę mi wierzyć, nie jest tak źle, jak Państwo to rysujecie – odpowiadała na argumenty radnego Małgorzata Mańka-Szulik.
Łubu dubu, na budżet oddamy głos naszego klubu. O co poszło radnym PiS, że podczas obrad Komisji Budżetu i Inwestycji wstrzymali się od głosu, przez co cała Komisja nie udzieliła pozytywnej rekomendacji dla projektu przyszłorocznego budżetu, tego nie dowiedzieli się najwytworniejsi dziennikarze śledczy tego miasta (przynajmniej o tym nie napisali). Faktem jednak jest, że do ostatecznego głosowania wszystko sobie wyjaśniono.
– Nasz klub po zapoznaniu się z treścią budżetu zaproponował zmiany po stronie wydatków, które przedstawił pani Prezydent. Zmiany te zostały przedyskutowane i zaakceptowane. W związku z powyższym klub radnych Prawa i Sprawiedliwości zagłosuje za przyjęciem proponowanego budżetu miasta Zabrze na rok 2022 – zadeklarował radny Adam Ilewski, wiceprzewodniczący Rady Miasta.
Aplauz i zaakceptowanie
– Przygotowany przez panią Prezydent projekt budżetu na rok 2022, wraz z wszystkimi materiałami towarzyszącymi, nie budzi naszych zastrzeżeń – powiedział przed głosowaniem Joachim Wienchor, szef klubu Skutecznych dla Zabrza.
Budżet przyjęto. Przewidywalnym stosunkiem głosów 13:12 budżet na rok 2022 został uchwalony.
– Chcę serdecznie podziękować za odpowiedzialne potraktowanie naszego kochanego Zabrza. Przygotowujemy się do 100-lecia nadania praw miejskich Zabrzu i myślę, że możliwość realizacji ambitnego budżetu inwestycyjnego jest dla mieszkańców Zabrza bardzo istotna i na pewno dzięki Państwa odpowiedzialności od pierwszego stycznia będziemy mogli realizować nie tylko marzenia, ale przede wszystkim zadania, które w tym budżecie są zaplanowane – powiedziała prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik po przyjęciu budżetu na 2022 rok przez radnych.
Nie czekaj, aż Facebook wyświetli Ci nasze artykuły!
Źródło: W Zabrzu
Poślij artykuł dalej ⬇⬇⬇