Łukasz Pach, dyrektor WPR: Jeśli taka jest wola mieszkańców, powalczę o prezydenturę

Łukasz Pach, dyrektor WPR: Jeśli taka jest wola mieszkańców, powalczę o prezydenturę

Fot. Łukasz Pach / Facebook

Reklama

Ratownicy medyczni to medycy, którzy zmagają się z Covidem-19 na pierwszej linii frontu. O tym jak przebiega ta walka, a także o sprawach samorządu rozmawiamy na łamach naszego portalu z Łukaszem Pachem, zabrzaninem i dyrektorem Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego.

Jak długo jest Pan szefem WPR Katowice?
Łukasz Pach: Dyrektorem zostałem we wrześniu 2020 roku. To chyba był najgorszy moment, ponieważ wtedy nadchodziła druga fala pandemii, co nie ominęło również pracowników pogotowia; ulegaliśmy zakażeniom i po prostu wszyscy bardzo się baliśmy. 

Ostatnimi czasy sytuacja na Śląsku była i dalej jest bardzo trudna. Jak wygląda dzień pracy w pogotowiu i jak go porównać z okresem sprzed pandemii?
Jeżeli miałbym porównać dzień dzisiejszy do tego sprzed epidemii, to na pewno dodałbym 60 do 70% intensywności pracy. Dlaczego? Liczba wyjazdów nie zmieniła się znacznie, natomiast ci pacjenci covidowi są w cięższych stanach, a także samo poruszanie się w kombinezonach jest bardzo męczące.

CZYTAJ TEŻ: Trwają prace prowadzone przez IKEA. Będą utrudnienia w ruchu

Ilu ratowników medycznych obecnie zmaga się z chorobą i nie może pracować?
Na chwilę obecną na szczęście nikt, ale mieliśmy okres, kiedy 30 ratowników było na kwarantannie. W pogotowiu pracuje 1.100 osób, więc nie zaburzyło to nam organizacji pracy.

Z czego Pana zdaniem wynika problem z niedowierzaniem ludzi w pandemię?
Pewnie z tego, że ci ludzie nie spotkali się z pacjentem, który umiera tak, jak np. w naszym przypadku, na rękach ratownika bądź innego medyka, dusząc się i nie ma dla niego pomocy, bo każda pomoc, która jest udzielana w tym momencie, nie skutkuje. Powiedziałem kiedyś, że każdą osobę, która nie wierzy w pandemię i koronawirusa bardzo chętnie zaproszę do szpitala tymczasowego, by zobaczyła ludzi, także młodych, leżących pod respiratorami.

To jest chyba niemożliwe, gdyż osoby z zewnątrz nie mogą ot tak sobie wejść i sprawdzać, co dzieje się w szpitalu tymczasowym?
Oczywiście, takie osoby nie mogą wejść do szpitala, ale chętnie zabrałbym niedowiarków, by otworzyć im oczy. Sam zresztą doświadczyłem tego nieszczęścia, ponieważ moja babcia zmarła w przebiegu choroby Covid-19.

Czy są jakieś problemy w całym systemie i koordynacji działań na linii rząd – samorząd – służba zdrowia w kontekście pracy pogotowia?
Jeśli chodzi o naszą pracę, to nie ma tu problemów. Przepływ informacji jest dobry, wszystko jest na bieżąco uaktualniane, a kontakt czy to z marszałkiem, czy z wojewodą, ministerstwem albo samorządami jest bezproblemowy. Mamy system ELC, który wskazuje nam, gdzie mamy wolne miejsca w szpitalu na Śląsku bądź poza jego granicami – w tej sytuacji jako pełnomocnik wojewody ds. relokacji pacjentów uzgadniam miejsca poza Śląskiem, gdzie pacjenci będą zawożeni. Teraz jednak nie ma takiej potrzeby i lokujemy wszystkich pacjentów na terenie Śląska. Tutaj chciałbym zaznaczyć, że bardzo dobrze układa nam się współpraca z marszałkiem woj. śląskiego, który pilnuje skrupulatnie, by pogotowie miało wszystkie niezbędne narzędzia i sprzęt do pracy oraz środki ochrony indywidualnej. Codziennie życzy sobie relacji z naszych działań na terenie województwa i gdy tylko pojawiają się najmniejsze kłopoty, są na bieżąco rozwiązywane.

No dobrze, ale znamy przecież sytuacje z mediów, gdzie widać sznur kilkunastu karetek czekających przed szpitalami, choćby ten przed Szpitalem Miejskim #wZabrzu. O tym rozpisywały się ogólnopolskie media. Z czego to wynika?
W systemie ukazały się wolne miejsca i wtedy dyspozytorzy z automatu wysyłali karetki do tych szpitali, w tym do Zabrza. Trzeba uświadomić sobie jedną rzecz – szpital to nie jest taśma produkcyjna, na którą sadza się pacjenta i ucieka. Czas przyjęcia, diagnostyka wstępna… to wszystko trwa, nawet godzinę. To nie jest tak, że się zostawia pacjenta na izbie przyjęć i jedzie dalej. Jeśli w systemie pokazało się np. 17 wolnych miejsc, to dyspozytor wysyła karetki do szpitali, gdzie one są. A że były akurat w jednym szpitalu, no to stąd właśnie te kolejki.

Teraz poruszymy inny temat. Wiemy, że był Pan radnym w poprzedniej kadencji Rady Miasta Zabrze. Czy obecnie chce Pan nadal angażować się w życie samorządowe i społeczne #wZabrzu?
Oczywiście, cały czas staram się być blisko spraw związanych z naszą lokalną społecznością; włączam się w działania samorządowe pod względem zdrowotnym, by mieszkańcy naszego miasta czuli się bezpiecznie.

Jak oceniłby Pan obecną sytuację w zabrzańskim samorządzie?
Sytuacja w Radzie Miasta jest trudna; nie ma sesji, która nie obfitowałby w utarczki między koalicją (Skuteczni dla Zabrza, PiS, Sebastian Dziębowski – red.), a opozycją (Koalicja Obywatelska – Nowe Zabrze, Lepsze Zabrze – red.). Podczas głosowań jeden głos przeważa i przy każdym ważnym głosowaniu wynik jest do przewidzenia, ponadto każde z nich poprzedzone jest lub kończy się awanturą. W poprzedniej kadencji również ścieraliśmy się w dyskusji, ale było w tym więcej kultury.

Niedawno agencja Fitch oceniła finanse miasta i obniżyła ratingi, jak się Pan do tego odniesie?
No cóż, w poprzednich kadencjach te ratingi się utrzymywały. Nie wiem, co się wydarzyło, że teraz te oceny zostały obniżone akurat Zabrzu, zwłaszcza że w innych miastach, podobnych do naszego, agencja Fitch utrzymała oceny z poprzednich lat. Pewnie zadłużenie miasta rośnie…

CZYTAJ TEŻ: Portal Samorządowy: Z ocenianych miast jedynie Zabrze wypadło poniżej oczekiwań

Agencja zwróciła uwagę, że wpływ na rating miało n.in. zadłużenie spółek komunalnych, a także Górnika Zabrze, gdzie miasto jest głównym udziałowcem. Od lat co roku dopłaca klubowi około 4 milionów zł i od 2017 roku jest to już 50 mln zł, a Górnik poza jednym sezonem był ciągle na minusie. Ma Pan jakiś pomysł, jak uzdrowić tę sytuację?
Na pewno w pierwszej kolejności należałoby przeprowadzić gruntowne analizy przepływów finansowych; gdzie te pieniądze się rozchodzą, bo teraz tego nie widać – jest dotacja, a nie wiemy, na co te pieniądze są przeznaczane – być może tu można dokonać znacznych optymalizacji. Druga sprawa, to zatrudnienie fachowców, doświadczonych menadżerów sportu.

Ludzie widzą w Panu i innych ratownikach bohaterów, czy widziałby się Pan ponownie w roli radnego albo nawet jako prezydent Zabrza?
Jeśli tylko mieszkańcy będą chcieli, bym wystartował jako kandydat na stanowisko prezydenta Zabrza, to ja jestem gotów taką walkę stoczyć. Ci, którzy mnie znają, widzą moją pracę w pogotowiu i na rzecz lokalnej społeczności; wiedzą, że jestem pracowitym człowiekiem, za takiego zresztą się uważam. Teraz oczywiście skupiam się przede wszystkim na walce z pandemią i walce o ludzkie życie, ale gdy to minie jestem do dyspozycji mieszkańców. Tutaj chciałbym przy okazji podziękować wszystkim ludziom dobrego serca, którzy wspierali naszą pracę w pogotowiu w każdy sposób; czy to dobrym słowem, czy nawet przyniesionym jedzeniem, kawą i herbatą. Pewna Pani przyniosła kiedyś blachę ciasta i paczkę rękawiczek, to naprawdę dużo dla nas wtedy znaczyło. I za to chciałbym tym ludziom podziękować.

Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.

Rozmawiał Piotr Antczak

Sprawdź ofertę edukacyjną Zabrzańskiego Centrum Kształcenia Ogólnego i Zawodowego

Nie czekaj, aż Facebook wyświetli Ci nasze artykuły!

 

Źródło: W Zabrzu
Poślij artykuł dalej ⬇⬇⬇

Reklama