„Śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść, wcale nas nie dotyczy, bo gdy my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a gdy tylko śmierć się pojawi, wtedy nas już nie ma” – tak Epikur, grecki filozof, próbował racjonalnie oswoić w jego ocenie nieuzasadniony lęk przed śmiercią. Czy miał rację?
CZYTAJ TEŻ: 74-letnia zabrzanka padła ofiarą oszustów. Straciła biżuterię i pieniądze o wartości 50 tysięcy złotych
W poszukiwaniu szczęścia
Filozofia Epikura w dzisiejszym świecie, w którym liczy się głównie „produkt krajowy brutto”, a człowiek dąży do zaspokajania niezliczonych – często sztucznie wytworzonych przez koncerny – potrzeb, jest niczym muzealny eksponat: patrzymy na nią, podziwiamy, po czym odchodzimy i zapominamy. A przecież artysta, filozof czy inny twórca chciał przekazać nam coś swoim dziełem. Co więc przekazuje Epikur?
Człowiek dąży do przyjemności i unika cierpienia. Im więcej przyjemności i mniej cierpienia, tym więcej szczęścia. Dla filozofa przyjemnością był już sam brak cierpienia i trosk. Być może tak bardzo skupił się na przyjemnościach negatywnych – czyli właśnie na braku bólu – ponieważ sam cierpiał na reumatyzm i delektował się każdą chwilą w swoim ogrodzie, gdy ból ustępował.
Z jego filozofii można wyciągnąć bardzo praktyczną naukę: doceniaj to, co już masz. Często nie potrafimy czerpać z tego radości, bo nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele posiadamy – przyzwyczailiśmy się do dobrostanu i właściwie nie jesteśmy go świadomi, bo „zautomatyzował się”.
Czy myślisz czasem o tym, że nie jesteś podłączony do aparatury podtrzymującej życie, która reguluje twój oddech? No właśnie… kto „normalny” o tym myśli? Doceniasz to, że możesz się ruszać, pójść na spacer, a nawet – jeśli poruszasz się na wózku inwalidzkim – pojechać nim samodzielnie? Masz przecież sprawne ręce, rodzinę, która cię kocha, radosną córkę, psa, syntezator, na którym tworzysz muzykę, oddając się swojej pasji, i wiele innych rzeczy, których często nie zauważasz. Nasz problem polega na tym, że widzimy to, czego nam brakuje, zamiast dostrzegać to, co już mamy.
Epikur nie był hedonistą w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Mawiał, że szczęśliwy jest ten, kto ma najmniej potrzeb – i to logiczne. Minimalista nie dąży do zaspokojenia mnóstwa zachcianek, często wykreowanych przez specjalistów: zagranicznej wycieczki, budowy domu, kupna mebli z Ikei, szybkiej jazdy mercedesem czy przygodnego seksu po wciągnięciu koksu. Jeśli masz mało potrzeb, łatwiej ci je spełniać – a więc łatwiej być szczęśliwym. „To, co dobre, jest łatwe do zdobycia” – mawiał. Musisz tylko wsłuchać się w głos współczesnych Epikurów: Jackowskiego, który śpiewał o błękicie nieba, czy Sylwii Grzeszczak w utworze Małe rzeczy.
Wiele z naszych pragnień jest dziełem „speców od sprzedaży”: posiadanie przedmiotów, uznanie, sława. Nie możesz żyć bez smartfona? Bez Facebooka, na którym jesteś w końcu „kimś”, bo wrzuciłeś zdjęcie z ekskluzywnej wycieczki albo zgrabnego tyłka zrobionego na siłowni? Potrzebujesz akceptacji i poklasku? Przed tym właśnie przestrzega Epikur!
Pamiętasz rok 2000 albo 1990? Fejsika jeszcze nie było, miałeś starą Nokię albo w ogóle nie miałeś telefonu – i świetnie się bawiłeś. Częściej spotykałeś się z ludźmi i pielęgnowałeś więzi – te prawdziwe, w świecie rzeczywistym. Przyjaźń była dla filozofa wartością szczególną, choć – jak twierdził – bez namiętności, bo te są jak dragi czy alkohol: dają mocnego kopa, ale i potężnego kaca.
Lęki
W dążeniu do przyjemności przeszkadzają nam nasze lęki – to ich powinniśmy się pozbyć. Epikur przekonywał, że nie należy bać się ani bogów, ani śmierci. Nie bójmy się więc śmierci i zacznijmy naprawdę żyć, bo – jak pisał – „śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść, wcale nas nie dotyczy, bo gdy my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a gdy tylko śmierć się pojawi, wtedy nas już nie ma.”
Piotr Antczak





